Weź coś zrób w końcu człowieku dla siebie, co?

By aleksandra.nizio - czerwca 30, 2017

Cześć!

Po pierwsze, w końcu blog wygląda jak z prawdziwego zdarzenia! (I nawet brzmi jak Kelly i P!nk)
Wszystko dzięki pomocy Natalki, którą uwielbiam i serdecznie dziękuję za pomoc i ogarnięcie mojego totalnego braku pojęcia o szablonach i innych bajerach, ale uczę się, i będzie jeszcze jeszcze lepiej!

Po drugie, bardzo dziękuję za tak dużo wyświetleń pod ostatnim postem. Naprawdę jak na początki w blogowaniu mimo moich telewizyjnych osiągnięć, blog jeszcze nie zaczerpnął nawet 1/20 swojego potencjału a 3500 odsłon jest mocno satysfakcjonujące, także bardzo bardzo dziękuję i mocno ściskam i zapraszam częściej.

Jestem tydzień u siebie w rodzinnej mojej Aleksandrowskiej posiadłości. Tak, słuchajcie pochodzę z miejscowości Aleksandrów, prześlicznej, bardzo zadbanej miejscowości która ciągnie się linią prostą przez ok. 12 km co stawia ją jako bodajże drugą w rankingu najdłuższych miejscowości w Polsce. (yo!) Ślicznie tu, spokojnie, dobrze tu wrócić podładować akumulatory, pobiegać za Anastazją, ponosić Julcię ( moje cudowne dwie siostrzenice które kocham jak opętana ), spotkać się z rodziną, z przyjaciółmi z dawnych lat szczeniackich, zobaczyć jak rosną ich dzieci, jak każde z nich układa swoje życie na swój indywidualny sposób.
Wrócić oczywiście na chwilę, bo moje życie jest związane z wieczną podróżą muzyczną, ale moje miejsce ( jak na tą chwilę, daj Boże, że zostanie) jest teraz w Krakowie i już za kilka dni tam wracam. Dlaczego o tym mówię w roli wstępu.

Przeprowadzka do Krakowa była czymś, mimo że przemyślanym w 100 procentach, bardzo mocno spontanicznym. Przecież ja wcześniej nie lubiłam tego miasta! Moje wyobrażenie Krakowa to brudne stare kamienice. That's all.  Nawet przez myśl mi nie przeszło, że mogłabym tam mieszkać, pracować. A tu proszę, dałam szansę temu miastu. Mój zespół jest z Krakowa, menadżer jest Krakowa, ówczesny chłopak również pracował i praktycznie żył w Krakowie, mój Gałka ( często myślę będzie się przewijał przez posty, najlepsza menda pod słońcem, przyjaciel, robi najlepsze kanapki ze smalcem i ogórkiem ) mieszkał i pracował w Krakowie, do domu samochodem 2,5h autostradą. Wszystko można było odfajkować na tak, więc Nizio zamknęła rozdział w Słupsku i rura do miasta Kraka.

Zrobiłam to dla siebie, bo tak czułam, że będzie to słuszna decyzja. I nie zawiodłam się.

Do czego zmierzam.

Nie chcę Wam mówić, jak macie żyć. A gdzie tam, nikomu nie jestem sumieniem ani wyznacznikiem norm moralno-społecznych, a w życiu! 

Chcę tylko zadać takie jedno proste pytanie.

Kiedy coś zrobiłeś dla siebie? 


Bo w spontanicznym przypływie emocji pomyślałaś/eś, że nie ważne, że deszcz zacina jak 150 pójdę w miasto, bo z cukru nie jestem?

Kiedy czułaś/eś, że to co robisz jest absolutnie Twoje, absolutnie totalnie Twoje i aż kipiałaś/eś szczęściem kiedy to się udało?

Ja nie mówię tu o takich radykalnych decyzjach jak skakanie z miasta do miasta, bo to jest totalnie super, ale bardzo burzy pojęcie stabilizacji której poniekąd szukasz jako młoda osoba, no i nie każdy ma takie kminy jak ja.  (zrobię słuchajcie kiedyś post 50 faktów o mnie, aż sama jestem ciekawa Waszej reakcji)




Mówię tu o takich małych, malutkich pierdółkach, które mogą Ci zrobić dzień a czasem nawet życie, w końcu jedna wokalistka śpiewała, żeby się z małych rzeczy cieszyć.
Żeby tak czasem, zostawić pracę, faceta, dziewczynę, problemy odłożyć na chwilkę, i zrobić coś TYLKO I WYŁĄCZNIE DLA SIEBIE.  Może to być chwila z książką a może to być jedna z najbardziej ciężkich decyzji w Twoim życiu, ale która może totalnie zmienić Twoje życie.
Zrób to. Serio, polecam!

Moim " tylko i wyłącznie dla mnie " czasem jest aktualnie muzyka i siłownia.
Moment kiedy tworzę i moment kiedy wyciskam 7 poty.
Takie dwa punkty które są tylko moje i tylko dla mnie.

Często słyszę, że czujesz, że żyjesz gdy robisz coś dla innych. I to jest prawda.
Ale żyjesz naprawdę, gdy żyjesz w zgodzie ze sobą.
I tego Wam życzę. Wszystkim.


Podczas powstawania tego posta, nasuneły mi się 3 tematy które mogłabym tu poruszyć.
Więc ja dalej zabieram się na pisanie, co by wena nie uciekła, a Was zapraszam do komentowania i dzielenia się ze mną swoimi spostrzeżeniami :) 



Ściskam Was mocno z wietrznej Lubelszczyzny.

Nizicha.









  • Share:

You Might Also Like

0 komentarze